niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 1- Ucieczka


-Jak zamierzasz się stąd wyrwać?- zapytał, kiedy Mionka skończyła swój monolog.

-Tego jeszcze nie wiem- gdy to mówiła, jej mina powoli zmieniała się z radosnej na smutną, ale determinacja w oczach została.

-Chodź- powiedział i pociągnął dziewczynę za sobą.

Jednak Hermiona zatrzymała się, zanim jeszcze opuścili pomieszczenie.

-O ubraniach nie wspomnę, ale może weźmiemy chociaż po szczoteczce do zębów?

-Kupimy wszystko w pierwszym lepszym miejscu.

-Wiesz, że chwilowo nie mam pieniędzy.

-Zapłacę- gdy zobaczył złość w jej oczach dodał- oczywiście oddasz mi, jak tylko będziesz miała.

Dziewczyna uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. „Gdybyś tylko chciała, kupiłbym Ci wszystko, a Ty nawet za szczoteczkę do zębów nie pozwalasz mi zapłacić”- Draco pokręcił ze smutkiem głową i poszedł za Mioną.  Szli przed siebie, nie mając żadnego planu ucieczki. Właściwie to mieli i składał się z jednego zdanie: NIE DAĆ SIĘ ZŁAPAĆ NAUCZYCIELOM.  Prawie im się to udało, ale niespodziewanie z schowka na miotły wyszła Mcgonagall. Cała trójka miała przerażone miny.  Nauczycielka jako pierwsza oprzytomniała.

-Co Wy tu robicie?

-Czemu… czemu Pani siedziała w schowku?- zapytał Draco, za co dostał z łokcia od Granger.

-To ja tu jestem od zadawania pytań.

Miona wybuchnęła śmiechem, którego nie mogła powstrzymać.

-Co tak Cię bawi? – zapytała coraz bardziej rozłoszczona wychowawczyni Gryffindoru.

-Czuję się, jakbym oglądała bardzo kiepski mugolski film kryminalny.

-Co tu się dzieje?- zapytał Snape, pojawiając się nagle.

-Po co tu przyszedłeś?- zapytała starsza z kobiet.

-Usłyszałem odgłosy duszącego się zwierzaka – tu popatrzył z rozbawieniem na dalej czerwoną Hermione- więc przyszedłem, żeby go dobić- zmienił minę na przerażającą.  Miona poczuła, jak nogi się pod nią uginają i automatycznie poszukała ręką Smoka, aby się na nim oprzeć. Draco sykną, by odwrócić uwagę Nietoperza.

-Jak widzisz Twoje usługi nie są nam potrzebne-stwierdziła chłodno McGonagall.

-Zostanę, bo jak widzę, sprawa dotyczy mojego wychowanka.

Nagle nauczyciele zatrzymali się w bezruchu. Zanim Miona zdążyła zorientować się w czym rzecz, wisiała przerzucona przez ramię Draco, który biegł do pokoju mistrza eliksirów.  Po chwili siedziała na biurku, a chłopak majstrował coś przy kominku.

-Możesz wyjaśnić mi, co się stało na korytarzu?

-Próbuję nas wydostać z zamku.

-Poproszę jaśniej.

Chłopak westchnął, wstał i podszedł do dziewczyny. Popatrzył w jej piękne oczy i zaczął tłumaczyć:

-Rzuciłem na nich jedno z zaklęć, których nauczyłem się służąc u Voldemorda.

-Nic im nie będzie?- zapytała lekko przerażona. Nie chciała spędzić swojej młodości w Azkabanie, skazana za współudział w przestępstwie.

-Nie będą pamiętać ostatnich pięciu minut, poza tym nic.

-Przecież zorientują się, że ktoś rzucił na nich zaklęcie.

-Wątpię, aby któreś z nich przyznało przed drugim, że ma problemy z pamięcią, gdyż będzie się bało szyderstw.

-Dlaczego mnie niosłeś, przecież mogłam iść sama?

Draco uśmiechną się rozbawiony.

-Obawiałem się, że się przewrócisz zanim zrobisz krok, w końcu opierałaś się o mnie, by nie upaść.

Zanim nastolatka zdążyła coś mu odpowiedzieć, odwrócił się i z powrotem uklęknął przy kominku.

Dziewczyna zarumieniła się. Odczekała chwilę, aby upewnić się, że jej głos nie zadrży.

-Czego szukasz?

-Chcę zmienić ustawienia.

-Co?

-Taka mądra a na obsłudze kominka nie zna-zaśmiał się Smok.- Kominek zapamiętuje ostatnie 100 miejsc, do których przenosili się ludzie, a z tego co mi wiadomo, nie chcesz, aby ktokolwiek wiedział, dokąd lecimy.

-Jesteś kochany- krzyknęła Mionka, zeskoczyła z biurka, podeszła do Draco i pocałowała go w policzek.

-Chyba powinienem częściej wykazywać się zdolnośc….- zanim zdążył dokończyć zdanie oberwał z liścia i usłyszał ciche „facet”.

-Ech kobiety- westchną- dlaczego Wy jesteście takie zmienne?- nie usłyszał odpowiedzi, więc odwrócił się, by zobaczyć, gdzie zniknęła Hermiona. Przed jego oczami pojawił się…
 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z powodów technicznych rozdział jest bez bety. Kolejny pojawi się do końca przyszłego tygodnia :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Prolog- marzenia


Koniec siódmej klasy to koniec edukacji w świecie magii. Koniec dzieciństwa. Koniec szaleństw. Koniec imprez. Koniec snucia marzeń nie do spełnienia.  Koniec jednego etapu życia. Początek innego.  Początek bycia odpowiedzialnym. Początek życia zawodowego. Czas na zakładanie rodziny.

Na wierzy Gryffindoru pewna ciemnowłosa dziewczyna pakowała się. W pewnym momencie usiadła po turecku obok otwartej walizki na łóżku. Po twarzy nastolatki zaczęły płynąć łzy.  Zaczęła ręką odszukiwać w pościeli żółtej maskotki, która towarzyszyła jej od wielu lat . Kiedy ją znalazła, popatrzyła w jej wielkie oczy.

-Osiołku, ja nie jestem gotowa. Boję się, że nie poradzę w sobie w świecie dorosłych.  Nie chcę jeszcze iść do pracy. Chcę spełniać marzenia, ale nie uda mi się. Nie, nie próbowałam. Po prostu wiem, iż nie mam szans w tym świecie. Nie przy wymaganiach, jakie stawia mi otoczenie. Ja wiem-oni chcą dobrze, ale zapominają, że ja też mam własne plany, których nawet nie mogę im  wyjawić, bo mnie nie zrozumieją. Co ja mam zrobić?

            Dziewczyna powoli opadła na łóżko, wyprostowała nogi strącając w ten sposób otwartą walizkę, z której wysypały się ubrania. Hermiona płakała, gdyż liczyła, że ze łzami niepewność i zagubienie opuszczą jej ciało.

-Nie uda Ci się.

-Po co próbować?

-To nie ma sensu!

-Nie dasz rady.

Tajemnicze głosy w głowie dziewczyny gasiły resztki nadziei, jakie w niej jeszcze były. Miona przestała płakać, gdy poczuła pustkę. Samotność dodatkowo ją niszczyła. Nie widziała, ile czasu leżała bez chęci do życia.

-Ja nie dam rady. Ja nie dam rady?! JA NIE DAM RADY?!- pewność siebie wróciła szybciej niż zniknęła. Hermiona wyskoczyła z łóżka i rzuciła się w stronę drzwi. Po drodze potknęła się o walizkę i po chwili leżała wyciągnięta na podłodze.

-Merlinie, dlaczego teraz?

Upewniwszy się, że nos jest cały, wstała i wybiegła z wieży.  Nie zwracała uwagi na mijane twarze uczniów. Nie wiedziała, że jej czerwone oczy nie wyróżniają się w tłumie. Wiele dziewczyn płakało, uświadamiając siebie, iż już nigdy nie przekroczy muru zamku, jako uczennica tej szkoły.  Miona biegła, dziękując sobie w myślach, że zanim zaczęła się pakować przebrała się w stare dżinsy i koszulkę z krótkim rękawem, a szpilki zamieniła na trampki. W mundurku nie dałaby rady przebyć szybko drogi, jaka ją dzieliła od wieży do lochów. Kiedy przeszła przez obraz, od razu w jej stronę zaczął iść Blaise Zabini z otwartymi ramionami.

-Mionka, nie musisz za mną płakać. Mi też Ciebie będzie bardzo brakować, ale przecież się kumplujemy, tak?  Będziemy się spotykać – Diabełek nie zważając na protesty dziewczyny, przytulił ją. Na początku próbowała mu się wyrwać, ale gdy zobaczyła łzy w jego ciemnych oczach, zrozumiała, że wcześniejszy monolog nie miał jej poprawić humoru, ale Blaise’owi.  Stali wtuleni w siebie, dopóki chłopak nie przestał szlochać.

-Dzięki.

-Nie ma za co. Koniecznie musimy się spotykać – odpowiedziała Mionka. Prawie zapomniała, po co tu przyszła, ale kiedy sobie przypomniała, chciała jak najszybciej przekroczyć zielone drzwi, aby nie skrzywdzić uczuć Blaise’a rzuciła:

-Jak masz ochotę się jeszcze poprzytulać, to wydaje mi się, że pewna rudowłosa istotka, siedząca za ostatnim rzędem książek w bibliotece, nie będzie miała nic przeciwko.

Diabełek puścił Hermionie oczko i zniknął zanim dziewczyna zdążyła zareagować .

-Facet- mruknęła pod nosem, biegnąc do zielonych drzwi. Ne zapukała, po prostu nacisnęła klamkę. W środku na wielkim łóżku siedziały dwie osoby. Czarnowłosa dziewczyna i blondwłosy chłopak, gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi przestali się całować, jednak nie oderwali się od siebie. Chłopak nie podnosząc wzroku, warknął:

-Blaise, puka się!

-To może ja przyjdę później.

-Miona?- Draco odsunął się gwałtownie od swojej chwilowej koleżanki.

-Chciałam pogadać, ale widzę…, widzę, że jesteś zajęty- Hermiona odwróciła się i miała już zrobić krok, gdy powstrzymał ją krzyk.

-Nie, zostań. Pansy właśnie wychodziła.

-Co?- odezwała się nastolatka, słysząc swoje imię.

-Nie, nie musisz. Przyjdę później- Miona czuła się niezręcznie.

-Parkinson, ruszysz swoje cztery litery, czym mam Ci pomóc?

-To zależy od tego, co oferujesz- odpowiedziała zaczepnie, oblizując przy tym swoje wargi.

-ZABINI.

-Poszedł do Ginny- odpowiedziała Granger.

-Nigdy go nie ma, kiedy jest potrzebny- jęknął wkurzony dziedzic fortuny. – CRABBLE, GOYLE!

-Co jest? – zapytał Gregory, który jako pierwszy przekroczył próg pokoju blondyna, potrącając przy tym Mionę.

-Zabierzcie tę ciemnowłosą wariatkę.

Koledzy Draco nie zastanawiając się zbytnio nad poleceniem chwycili Hermionę.

-Merlinie, obiecuję, że jeżeli w przyszłości znajdę normalnego przyjaciela, kupię Ci świątynie i karzę w niej zbudować Twój pomnik ze złota- pomyślał. Na głos dodał- Tę drugą ciemnowłosą wariatkę.

Gdyby nie szybka reakcja blondyna, Miona leżałaby po raz drugi wciągu kilku minut na podłodze.  Zanim dwóch facetów wyszło z pokoju Malfoya, niosąc ze sobą Pansy, Hermiona odskoczyła od Draco. W progu Parkinson  wyrwała się oprawcom i podbiegła do Miony. Wyszeptała jej do ucha.

-To miała być moja noc. Rozumiesz? Miała być moja noc. Przysięgam zemszczę się.

-Zemsta z twoich ust brzmi zachęcająco.

-Dziś płakałaś, bo boisz się przyszłości. Obiecuję, że niedługo będziesz płakać z powodu przeszłości.

-Skąd wiesz…-nie dane było Hermionie dokończyć pytania, bo ktoś gwałtownie oderwał od niej Pansy, a po chwili zamknął drzwi z głośnym trzaskiem. Miona zaczęła się  bać: Skąd ona wiedziała, że nie płakałam za przeszłością, jak inne dziewczyny tylko za przyszłością? Co ona miała na myśli?

-W porządku? Nie wyglądasz najlepiej – powiedziała Draco i spróbował przytulić kasztanowłosą, jednak ta w porę zwiała.

- Co jest?- zapytał zdziwiony. Nigdy wcześniej nie uciekała.

-Nazwałeś mnie wariatką- powiedziała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, niczym obrażona pięciolatka.

-Źle się wyraziłem. Mam przeprosić?

-Nie, nie musisz. Mam prośbę.

-Mam się bać.

-Wyjedź ze mną.

Chłopak stał w miejscu z minął, jakby ktoś uderzył go w tył głowy patelnią.

-Słuuucham?- spytał zdziwiony. Ta dziewczyna ciągle go zaskakiwała.  Kilka godzin , ba, minut wcześniej dałby sobie rękę uciąć, że nigdy Miona nie zada mu takiego pytanie. Na jego szczęście nikt nie urządził podobnego zakładu.

-Wyjedź ze mną. Zaraz. Teraz. Dzisiaj w nocy.

-To dokąd jedziemy- nie wiedział, dlaczego się zgodził, czy to ból w jej oczach, czy strach, a może paląca potrzeba. Potrzeba – jego czy jej?

-Londyn.

-Dokąd?- po co mieli jechać do Londynu. Przecież byli tam tyle razy.

-Co zwiedziłeś w Londynie? Ile muzeów? Oglądałeś Big Ben’a? Nie, nie przejazdem. Tylko tak, aby stać i przez godzinę gapić się na tą wieżę. Bez pośpiechu.

-Ok, pojedziemy do Londynu- może rzeczywiście jeszcze nie zwariowała- pomyślał. Wyciągnął ze spodni komórkę- Zaraz zadzwonię do znajomego przewodnika.

-Stój!

Popatrzył na nią pytająco.

-Tak nie chcę. Chcę zwiedzać z Tobą – moim najlepszym przyjacielem, świat. Bez  przewodnika. Tylko Ty i ja. Chcę poczuć ten dreszcz emocji, kiedy będziemy spać na plaży, kiedy będziemy tańczyć na ulicy, żeby zarobić na jedzenie …

-Merlinie , w co ja się wpakowałem?-pomyślał.

-….kiedy się zgubię i poznam przystojnego mężczyznę, który mnie uratuje i weźmiemy ślub, a Ty będziesz drużbą….

Gdyby Hermiona chwilowi nie była w swoim świecie, zobaczyłaby, że na moment w oczach blondyna zgasła iskierka życia. Po chwili jednak rozbłysła z podwójną siłą. Draco uśmiechnął się do swoich myśli.